VII Konkurs Poetycki rozstrzygnięty.

Mamy przyjemność ogłosić wyniki VII konkursu poetyckiego organizowanego w ramach Legnickiej Jesieni Miedzianej. Konkurs został objęty honorowym patronatem Prezydenta Miasta Legnicy.

Wszystkim uczestnikiem konkursu dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie, a zwycięzcom gratulujemy.

VII Konkurs Poetycki rozstrzygnięty:

Jury w składzie:

  1. Krystyna Zajko-Minkiewicz
  2. Agata Tokarz-Puzio
  3. Anna Gątowska

Przyznano 2 nagrody, 1 wyróżnienie.

I nagroda: Godło „DRZEWO” za tomik wierszy wierszy (Anna Kobylińska)

II nagroda: Godło „Sześciopiór” za tomik wierszy (Maciej Henryk Modzelewski)

Wyróżnienie Biblioteki Publicznej w Legnicy:

  1. Godło „DRZEWO”: „Miasto” (Anna Kobylińska)

Wszystkim uczestnikom konkursu serdecznie dziękujemy a zwycięzcom gratulujemy.


WYRÓŻNIENIE Godło „DRZEWO”: „Miasto” (Anna Kobylińska)
Miasto
pełne naszych uczuć i przeżyć
jak książka czytana codziennie,
chłonięta zawsze ciekawymi źrenicami
o różnych porach dnia i nocy.
Pachnie pergaminem inkunabułu
i drukiem najnowszych tomików poezji.
Powietrze o zapachu miedzianych liści
przynosi ciągle nowe litery,
lekkie jak ulotna, jesienna mgła.
Cicho osiadają
na sierści przemykających kotów,
kołyszą się na prawie nagich gałęziach drzew,
tuż nad lśniącą taflą Kaczawy,
w której odbijają się obrazy Legnicy.
Akapity artystycznie
układają się wzdłuż ulic: Piastowskiej,
Muzealnej, Fryderyka Skarbka…
…i tropem każdego szlaku
naszych spacerów.
Wyrazy zaglądają
w lśniące oczy okien
starych, spokojnych kamienic,
kursywą rozbiegają się po Rynku
pod nostalgią listopadowych obłoków.

Poczuj oddech dnia
szeleszczący wśród kartek.
Z chmur skapują krople
przezroczystego deszczu atramentu
na wiekowy Zamek Piastowski.
Księga jest otwarta,
wyrasta w dal nieba krawędzią papieru.
Bruk chodników ciąży na ziemi
jak leżąca okładka.
Biegnij po drabinach wersów.
Tusz czasu rysuje
wieże Katedry, ściany Starego Ratusza,
Kamienic Śledziowych i wszystkich
znajomych budynków – tło Twej własnej historii.
Ołówek chwil śledzi lot wróbli.
Wciąż przybywa kartek
w legnickiej księdze.
Znajdź zgubione pióro,
wypowiedz niedopowiedziane.
Delektuj się sensem słów.
Stawiaj wyrazy
odciskami stóp
po śladach dawnych mieszkańców.
Rozpoznaj puls miejsca
tak bliski własnemu sercu.
Spójrz na nowo na miasto,
poczytaj jego treść.

I nagroda: Godło „DRZEWO” za tomik wierszy wierszy (Anna Kobylińska)

Opowieść w sepii

Pamiętasz krople rosy,
niedośnione diamenty opadające cicho
z bordowych liści dzikiego wina
na słoje desek starej werandy?
Pamiętasz tak rudego kota,
jakby był z legnickiej miedzi?
Często ocierał gęstą jak trawa sierść
o kulawy stół i lubił chować się
w wielobarwnych zaroślach ogrodu.
Pamiętasz ich oczy?
Ich słowa,
które wydają się jeszcze rozbrzmiewać
w tej jesiennej ciszy?
To tutaj
przez wirujące w wietrze liście
powracasz,
trzymając się nici wilgotnego powietrza,.
jak biegnących impulsów wspomnienia Legnicy.
Uchylasz skrzypiącą bramę,
by zrozumieć siebie.

Rozmarzenie
wiatr gra mi swoje skrzypcowe melodie
lśniące szelesty liści wtórują mu harmonijnie
mgła splata się ze światłem latarni
śpiewa legendy o nostalgii
zieleń wyszywana w barwy
a wśród mchu i wrzosów
płomienna wiewiórka
szuka drobin szczęścia
jak lekko iść
jak łatwo śnić na jawie
słodko i kojąco
obdarowuje mnie
legnicka jesień bogata miedzią

Noc
w oddali niknie czerwonawy promyk słońca
i ukrywa się w sennym cieniu konarów
a muślin wieczornej szarości przesłania delikatnie
czarne koronki gałęzi drzew i miedziane liście
wśród nich zagubione gwiazdy
chodźmy w jesiennej ciszy szukać
własnych marzeń i opowieści
wilgotną od rosy ścieżką legnickiego Parku Miejskiego
gdzie błyski odległych galaktyk muskają
krople tańczącej wody fontanny
płomienistą nitką utkane drzewa
blaszki liści pokrywają lunarnym światłem
cienie i blaski układają się w obraz
iskrzącej Drogi Mlecznej ogrodu
w tle lekka mżawka niczym tajemnicza mgławica
tutaj wciąż lotem dzikich ptaków przyfruwają nasze myśli…
…zbierają z mchu niepamięci opadłe liście obrazów przeszłości
odczytują historię na korze starych dębów i klonów
wsłuchują się w delikatny szelest Sonaty Księżycowej
i oglądają gwiazdozbiory nad jesiennym krajobrazem

II nagroda: Godło „Sześciopiór” za tomik wierszy (Maciej Henryk Modzelewski)

Czarno-biała fotografia Parku Miejskiego

Stara fotografia, trochę niewyraźna,
pokazuje babcię kręcącą piruety w alejce Parku Miejskiego.
Drżą gałązki, a ona się uśmiecha.
Skrzydła liści malują jej policzki, chybocze cień ażurowy.
Domyślam się kolorów;
tu staw pożółkły jak papier starych fotografii,
w rzeczywistości falujący, błyszczący zatopionymi koafiurami drzew,
migocze, aż w głowie się mąci.
Trawa w pigwowym kolorze,
która jak zwykle wykręciła się sianem i uciekła za granicę trawnika.
Drzewa – kolorowe łaty na spódnicy natury, 
królestwo żółci, miedzi i czerwieni.
Ich korony niczym welon panny młodej ciągną się do ołtarza jesieni.
Na zdjęciu nawet wiewiórka zgubiła swą błyszczącą rudość,
choć wyraźnie słychać muślinową muzykę szumu liści,
szeleszczenia, krakanie wron
i brzęczenie much zagubionych w feerii barw legnickiej jesieni.
Migające leniwie słońce ślizga się czerwienią na sznurze horyzontu.
Przebijam wzrokiem przestrzeń,
widzę tajemnice fotografii – miedziany, cynobrowy, oranż i ochrę.
Czytam niebo gęsto tkane obłokami.
 Za chwilę te kolory pochłonie noc i czarno-biała fotografia.

Czarno-biała fotografia Parku Miejskiego

Stara fotografia, trochę niewyraźna,
pokazuje babcię kręcącą piruety w alejce Parku Miejskiego.
Drżą gałązki, a ona się uśmiecha.
Skrzydła liści malują jej policzki, chybocze cień ażurowy.
Domyślam się kolorów;
tu staw pożółkły jak papier starych fotografii,
w rzeczywistości falujący, błyszczący zatopionymi koafiurami drzew,
migocze, aż w głowie się mąci.
Trawa w pigwowym kolorze,
która jak zwykle wykręciła się sianem i uciekła za granicę trawnika.
Drzewa – kolorowe łaty na spódnicy natury, 
królestwo żółci, miedzi i czerwieni.
Ich korony niczym welon panny młodej ciągną się do ołtarza jesieni.
Na zdjęciu nawet wiewiórka zgubiła swą błyszczącą rudość,
choć wyraźnie słychać muślinową muzykę szumu liści,
szeleszczenia, krakanie wron
i brzęczenie much zagubionych w feerii barw legnickiej jesieni.
Migające leniwie słońce ślizga się czerwienią na sznurze horyzontu.
Przebijam wzrokiem przestrzeń,
widzę tajemnice fotografii – miedziany, cynobrowy, oranż i ochrę.
Czytam niebo gęsto tkane obłokami.
Za chwilę te kolory pochłonie noc i czarno-biała fotografia.

Jesienne obrazy Legnicy. Z uśmiechem anioła w przedwieczornym tle

Zachód słońca plecie się karminem, kolor rozsadza horyzont,
pęka paleta.
Sfruwa anioł.
Kłaczki pragnień wzlatują pod niebiosa,
nietoperz piskiem rozrywa gorącą ciszę,
wieczór spokojem domy gładzi, maleńki skrzypek gra w łopianach.
Słucha anioł. Anioł to wzór dla człowieka.
Wylewa się z kosza zachodu krwista czerwień,
pachną olejkami żółcienie grejpfruta,
pyszni się soczysty miąższ rozkrojonego jabłka.
Wylegują się wspólnie na horyzoncie, na błękicie.
Anielskie skrzydła mienią się tęczą.
Skrzypią strąki dojrzałego łubinu, pękają,
wyskakują z nich jak z procy łaciate nasiona,
skręcają się w sprężynki chrzęszczące łupiny.
Podskakuje roześmiany anioł.
Z nieszczelnego zwierciadła Koziego Stawu parują słowa,
kryształowy oddech wody święci kamienie.
Mgielny anioł patrzy w dal.
Sterczą osty z pełnymi głowami,
fioletowe korony otwierają zapachem przestrzeń,
Pajęczyny drapują się w płaszcze. Skrada się zmrok.
Zahuczał puszczyk.
Chude cienie kryją się pod kamieniem.
Mrugają światłem okna,
pykają kominy – ogromne fajki nocy.
Na dachach przysiadają pucołowate anioły,
skrzydła poprawiają.
Srebrne smugi rysują się w ciemni,
pies zaszczekał – echo bezwiednie niesie.
Kreską malują się kontury domów,
po schodach gór pnie się jesień.

Legnicki jesienny dzień

Zbierał kreski szlaków wyznaczonych odlotami żurawi,
zmarszczki powietrza i westchnienia deszczu.
Pamiątką były miedziane liście zasuszone w księdze czasu,
nieco zaczytanej, z zapachem jego oczu i nadgarstków.
Kołował ten jesienny czas jak ptak wokół truchła zająca.
Osierocone, jeszcze pachnące piórami  gniazda
były pocieszane nasyconymi kolorami przydrożnego klonu.
Rozkołysane historie jabłecznego lata tęskniły za pamiętaniem.
W stosach barw i odcieni, jak w skrzyniach z używanymi ubraniami,
przebierały blaszki jesiennych liści. Przymierzały żółć, miedź, oranż
lub cynamonowy z odrobiną ugru i tycjanu.
Blaski wbijały się w pamięć, przelatywały puchy błysków spojrzeń;
kałuże wyściełane aksamitnym błotem tęskniły
za dziurawym kaloszem i szczęśliwymi nogami.

Miłość w Legnicy

Szła parkową alejką z kleksami kiści jarzębin,
trzymała za rękę krwistoczerwone słońce.
Do kosza zagarniała kasztany i złotopomarańczowe liście.
Tańczyła.
Czule szeptała wyznania głogom odzianym w skórzaste liście.
– Szczęśliwa z niej wariatka! – 
szczaw z bordowymi purchlami uśmiechał się czule.
Wdychała zapach wrzosów i tataraku.
Muskała grzyby w Lesie Pawickim, dodawała im aromatu.
Chopinem rozszeleszczała liście.
Lekko wspinała się na palce,
by zawiesić na błękicie sprężynki bawełnianej przędzy.
Wirowała w takt ćwierkania wróbli.
Szeleściła suchymi liśćmi pod stopami niby mała dziewczynka,
groziła palcem miedzianorudemu wiatrowi – niecnocie,
który podwiewał dziewczętom sukienki.
Grała w klasy z zajączkami wirujących gałęzi,
trzeszczała pniami starych brodatych drzew,
przeskakiwała przez kałuże,
przeglądała się w nich czule niczym w kryształowym zwierciadle.
Nie była sama.
Ich wszystkich miała za towarzystwo.
Miłość.

Previous Article
Next Article